Wspomnienie Witolda Reinera (1910-1984)

Witold Reiner (ur. 4 października 1910 roku w Warszawie - zm. 18 sierpnia 1984) - lekarz, człowiek wielkiego serca, jeden z pionierów Ziemi Drawskiej, odznaczony tytułem "Zasłużony dla miasta Drawsko Pomorskie", jego imię nosi jedna z drawskich ulic - dziś wspominamy doktora Witolda Reinera, z którym wywiad ukazał się w marcu 1980 roku w Głosie Pomorza, jego treść umieszczamy poniżej. Wspomnienie to jest także prośbą i zachętą do dzielenia się przez Szanownych Czytelników wspomnieniami związanymi z Witoldem Reinerem.


Doktor Witold Reiner w otoczeniu drawskich pielęgniarek. Z prawej strony doktora stoi Waleria Szczechowiak zd. Jarosz, żołnierz I Armii Wojska Polskiego, następna (w głębi) to Zofia Gręziak i Maria Kukulska. Rok 1948-49. Zdjęcie udostępnił Pan Andrew Es.
"ZAWSZE WIERNY LEKARSKIEMU POWOŁANIU

- Dziś już mi trudno dojść do pracy, więc dyrektor przysyła do mnie samochód. Minęły bezpowrotnie czasy, gdy jako jedyny lekarz w powiecie drawskim byłem przez dwadzieścia cztery godziny do dyspozycji pacjentów – mówi WITOLD REINER – Dorobiłem się już dawno emerytury i mógłbym w zasadzie odpoczywać. Tylko że nie wyobrażam sobie życia nawet teraz, gdy mam już siedemdziesiąt lat, bez pracy. Cieszy mnie, że wciąż jestem komuś potrzebny, że mogę pomóc.

Witold Reiner jest lekarzem rentgenologiem. Prowadzi w Drawsku przychodnię przeciwgruźliczą. Jego zaangażowanie społeczne może być przykładem dla innych. Jest członkiem Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, zastępcą przewodniczącego Miejskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu, radnym od 1951 roku, biegłym sądowym.

Wszyscy w Drawsku mówią o nim z wielkim szacunkiem i sympatią. – Jest bardzo skromnym człowiekiem, człowiekiem wielkiego serca. Przed laty docierał do najodleglejszych wiosek, bez względu na pogodę i godziny. Jeżeli nie mógł dojechać gdzieś furmanką, szedł pieszo – słyszy się od najstarszych mieszkańców Drawska, pamiętających lata po wyzwoleniu.

- Do Drawska przyjechałem prosto z wojska w 1946 roku. Jeszcze w mundurze. Miałem objąć kierownictwo ośrodka w Kańsku – wspomina Witold Reiner – Ówczesny starosta Grzybowski namówił mnie, bym został w Drawsku i zajął się organizacją służby zdrowia w powiecie. Dużych doświadczeń nie miałem. Dwa lata pracy przed wojną, potem leczenie w oddziałach AK, no i funkcja lekarza batalionowego w szeregach Wojska Polskiego.

Ale od czego zapał? Bo sił za dużo nie miałem – byłem po kontuzji i po operacji, w wyniku której zostałem uznany za inwalidę wojennego. Obejrzałem szpital, ośrodek. I tak zostałem pierwszym dyrektorem Powiatowego Ośrodka Zdrowia. Byłem dyrektorem, a zarazem jedynym lekarzem przez trzy lata. Zaglądali do Drawska lekarze, ale byli tydzień, co najwyżej miesiąc i wędrowali dalej. Dopiero po roku 1951 zaczęli się osiedlać na stałe.

Jak wyglądał mój dzień pracy? Do ośrodka przychodziłem o ósmej, przyjmowałem pacjentów, załatwiałem papierkowe sprawy, tych zresztą było niewiele, ale trzeba było starać się o leki, o urządzenia, materiały opatrunkowe, o doposażenie ośrodka. Boleję nad ludźmi chorymi, którzy teraz godzinami nieraz czekają najpierw na rejestrację, a potem na badanie przez lekarza. Nie było kolejek, ale i chorych było niewielu, bo zaledwie 20 tys. przyjęć w ciągu roku. Przecież i ludzi było mniej w mieście, a wieś była bez ubezpieczeń, więc rzadko szukali rolnicy porady lekarskiej. Dziś 40 procent pacjentów to rolnicy.

Lekarzowi płacono za każdą efektywnie przepracowaną godzinę, a wymiar godzin był nieograniczony. Trzeba było pracować szesnaście godzin – dobrze, 24 – też dobrze. Najważniejsze było to, by wszyscy mieli opiekę. Ale inne były czasy, inne potrzeby. Obecnie osiemdziesiąt dzieci dziennie czeka na zbadanie u pediatry, podobna sytuacja jest w chirurgii. Niepokoi mnie złe wykorzystanie lekarzy. Wydaje mi się, że za dużo lekarzy pełni funkcje urzędnicze. Dyrektorzy np. ZOZ nie mają prawa do praktyki lekarskiej, a przecież na te funkcje powoływani są najczęściej lekarze z dużym doświadczeniem i praktyką.

Musimy szczerze sobie powiedzieć, że gruźlica nadal jest problemem szczególnie wśród młodzieży. Zlikwidowano swego czasu część sanatoriów przeciwgruźliczych, a dziś znowu się je otwiera. Martwi mnie, że nie mam żadnego następcy w Drawsku, a przecież jest on niezbędny.

– Chciałem doczekać czterdziestopięciolecia swojej pracy zawodowej, bo zaliczono mi 43 lata – mówi Witold ReinerZarówno ja jak i żona, z którą razem uciekliśmy z transportu jenieckiego nigdy nie myśleliśmy, że Drawsko stanie się dla nas rodzinnym miastem. (am)"
Głos Pomorza, 27 marca 1980, nr 70 (8778), str. 5.

Komentarze

  1. Pierwsza z lewej to moja ciocia Sabina Koniak ,która do końca swoich dni przyjazniła się z panią Greziak i Kukulską (z panią Kukulską mieszkały na jednej ulicy "Kaszubskiej".

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Kukulska i dr Reiner, to moi chrzestni rodzice...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chrześniak dr Reinera i Pani Kukulskiej, to syn Walerii Szczechowiak. Andrzej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Popularne artykuły