11 maja 1945, Żołędowo (niem. Mittelfelde)
W poszukiwaniu jedzenia udałam się wraz z siostrą w kierunku
folwarku Luisenhof. Z powodu rosyjskich patroli nie udało nam się jednak do
niego dotrzeć. Rosjanie zaczęli patrolować także okolice pałacu w Żołędowie,
przez co droga powrotna do rodziców była odcięta. Bardzo bałyśmy się tych
żołnierzy, zdecydowałyśmy więc udać się do Karwic, gdzie znaleźliśmy
schronienie u mieszkającej naprzeciwko kościoła rodziny W. Ludzie ci przyjęli
nad bardzo chętnie i ugościli nas kolacją. Mimo tego musiałyśmy bardzo szybko
opuścić ich dom. Karwicki kościół był splądrowany.
Nie znałyśmy okolicy, zaczęło padać i prędko zapadł zmrok.
Okrężną drogą, przez Konotop, dotarłyśmy ostatecznie do Żołędowa. Obok
pałacowego ogrodu wyczekiwali nas już na nas zatrwożeni naszą nieobecnością
rodzice oraz inni znajomi.
14 maja 1945, z Żołędowa do Konotopu
Do poniedziałku 14 maja znajdowaliśmy się w Żołędowie. Około
godziny 13 zostaliśmy zmuszeni do wymarszu w kierunku Konotopu, gdzie
dotarliśmy o godzinie 16.
14 maja... coś tu nie gra, z Żołędowa do Konotopu jest tylko 4 km, więc szli aż 3 godziny??
OdpowiedzUsuńTrafny komentarz. Niestety w dzienniku Brandtów znajduje się przynajmniej kilka tego typu nieścisłości. Ciężko powiedzieć dlaczego to tak długo trwało. Być może w kolumnie marszowej znajdowały się starsze osoby i/lub ranni. Mogło to uniemożliwiać szybkie przemieszczanie.
OdpowiedzUsuń