3 marca 1945 roku, przedpołudnie, Dramburg
Miasto opuszczone przez wielu mieszkańców stało się spokojniejsze. Mniej więcej do godziny 12 wciąż otwarte były sklepy. W naszym mieszkaniu na Gr. Mühlenstraße odwiedziła nas pani Haese wraz z córką Metą. Wspólnie postanowiliśmy wywieźć z miasta część ubrań i żywności i ukryć je w naszej altance nad rzeką, nieopodal kąpieliska. Zdawało nam się, że artykuły te będą tam bezpieczniejsze gdy w mieście wybuchną pożary. Nie udaje nam się jednak przedostać przez most. Pilnują go niemieccy żołnierze. Mimo tego, do altany udaje nam się dotrzeć okrężną drogą. Jest bardzo zimno, więc szybko wracamy do domu. Po powrocie, w naszym domu zastajemy dwóch żołnierzy w niemieckich mundurach.
3 marca 1945 roku, popołudnie i wieczór, Dramburg
Od godziny 12 miasto ostrzeliwują Rosjanie. Obrzeża miasta trawią pożary. W centrum panują ciemności. Gaz i energia elektryczna zostały odcięte. Leżymy ubrani w płaszczach w naszych łóżkach, aby trochę odpocząć i ogrzać się. Ostrzał staje się coraz silniejszy. Meta i Lena biegną na most przy drukarni. Stoi tam policjant Otto Mix oraz niemieccy żołnierze. Nawołują oni mieszkańców do opuszczenia miasta. Część mieszkańców ucieka w kierunku Dalewa, w tym dentysta P. König. Później dowiadujemy się, że został on zastrzelony przez nadciągających z tamtego kierunku Rosjan. Zza kąpieliska nad Drawą w stronę miasta napierają siły polsko-rosyjskie. Tylko nieliczni mieszkańcy pozostali w obleganym przez nieprzyjaciół Dramburgu. Z naszych sąsiadów pozostał tylko kupiec Mäder. My - rodzina Brandt oraz pani Haese z córką, opuszczamy nasz dom o 21. Na rynku czekamy razem z wszystkimi uchodzącymi mieszkańcami, aby wojskowe auta wywiozły nas z miasta. Odgłosy walk i bombardowania stają się coraz głośniejsze. Pociski trafiają budynki w mieście. Na rynku panują ciemności. Pani Haese z córką odłączają się od nas i znikają w tłumie mieszkańców i wojskowych. Panuje okropny tłok. Ludzie krzyczą, dzieci płaczą. Walki się nasilają.
3 marca 1945, godzina 23, Dramburg
Ostatecznie nasza rodzina opuszcza miasto ciężarówkami Wehrmachtu w kierunku Zarańska. Za nami i przed nami w wojskowych samochodach jedzie wielu współmieszkańców. Ewakuacja przebiega ulicami Kl. Wollweberstrasse (obecnie ul. Bednarska) i Gr. Wollweberstrasse (obecnie ul. 11 Pułku Piechoty) i Sarranziger Chausee (obecnie ul. Połczyńska). Jedziemy bardzo powoli, samochody często się zatrzymują. Ulice przepełnione są wojskowymi, samochodami i powozami konnymi. Kolumna uchodźców, mieszkańców miasta i okolic, na rowerach, pieszo, z ręcznymi wózkami ciągnie w kierunku Zarańska. Od godziny 23 do 8 rano udaje nam się przejechać 5 kilometrów. Ponieważ siedzenia w samochodzie skierowane były do tyłu, widzieliśmy jak miasto płonie. Podróż zakończyliśmy w szkole w Zarańsku.
świetny pomysł z tą narracją w "czasie rzeczywistym";) Mam nadzieję, że potem to skleisz w jeden długi tekst.
OdpowiedzUsuń